poniedziałek, 25 października 2021

"Amerykańska miłość do psów"

Witam Was serdecznie w kąciku moich przemyśleń. 

Niedawno wróciliśmy z wakacji i właśnie ten wyjazd zmotywował mnie do przelania kolejnych myśli w wirtualną cyber przestrzeń.
Tym razem zabraliśmy ze sobą naszego pieska Fionę i chcę wam naświetlić na jakie wyzwania napotykaliśmy w drodze. 



Oczywiście, gdy rezerwowałem hotele to tylko takie, gdzie można zatrzymać się z psami i ostatnimi czasami nawet jest więcej hoteli przychylnych naszym kochanym czworonogom. Jedynym minusem jest tylko doddatkowa opłata, a to wacha się od $15 do $75. Te niższe opłaty są zwykle za dobę, wyższe za cały pobyt. Niektóre placówki pobierają również dodatkowe koszty za sprzątanie. 
Zawsze przed taką eskapadą ze zwierzakiem radzę sprawdzić przepisy...szczególnie drobny druk, którego nikt nie czyta 😀


Już wiele razy spotkałem się dziwnymi zakazami w kraju tak bardzo kochającym zwierzęta. Pewne z nich są dla mnie totalnym absurdem, ale to z czym spotkałem się na naszych wojażach przeszło ludzkie pojęcie. 
Zapraszam was na prawdziwe oblicze Ameryki, której nie pokażą Wam w telewizji i nie powiedzą w radio.



To była nasza pierwsza daleka podroż z Fioną, nie byliśmy pewni jak to zniesie, lecz na szczęście szybko nauczyła się nowej rutyny podróżniczej.
Tak apropos, nasza Fiona to wybitna królowa dramatu - nie można jeje zostawić w pokoju hotelowym. W pierwszym dniu naszej wyprawy wyzwaniem było śniadanie. Mieliśmy pecha, gdyż zerwała się straszna ulewa i burza, więc sekcja ze stolikami na zewnątrz została zamknięta mimo zadaszenia. Upieraliśmy się, że tam zjemy. Byliśmy głodni i zmęczeni. Jednak nie bardzo było to możliwe, bo ten niby dach nadawał się na ochronę od słońca, a nie od deszczu. Teraz wyobraźcie sobie nas stojacych w tym deszczu z przerażonym psem (burza). Hostessa chyba z rana wypiła lodowy koktajl i serce jej się zmieniło w kawałek lodu. Nastąpił jednak cud i menadżer nas zobaczył, był na tyle wyrozumiały, że posadził nas w środku. Restauracja i tak była prawie pusta, a Fiona grzecznie sobie siedziała pod stołem. To był jedyny przejaw człowieczeństwa z jakim się spotkałem w tej podróży. Później już nie było łatwo z naszym czworonożnym członkiem rodziny. 

Po 15 godzinach jazdy dotarliśmy do małego miateczka w stanie Virginia. Ja już wcześniej wyszukałem lokal ze stolikami na zewnątrz, nawet zadzwoniłem żeby sie upewnić o możliwość zjedzenia na świeżym powietrzu. Wyobraźcie sobie, że hostessa odmówiła dla nas serwisu na zewnątrz, gdzie nawet nikogo nie było. Stoliki były ustawione przy chodniku. Byłem wręcz w szoku, zmęczony, głodny i wkurzony...na szczęście nie miałem przy sobie żadnego ostrego przedmiotu, oprócz ostrego spojrzenia, więc zbeształem ją swoim wzrokiem i musieliśmy zjeść jakiegoś fast food'a w samochodzie. Nie mogłem uwierzyć w to wydarzenie. Tutaj link do tej wspaniałej restauracji https://www.ironhorserestaurant.com/  
Nie mam raczej zwyczaju wystawiać złej opini, ale w tym przypadku nie mogłem się powstrzymać. Mam słabą tolerancję na głupotę i chamstwo.



Muszę przyznać, że wyzwaniem było wyszukać jaką kolwiek knajpkę, żeby się posilić. 
Na szczęście mieliśmy bazę w Worcester pod Bostonem u przemiłej rodzinki z pieskiem, gdzie mogliśmy ją zostawiać. Nie wspomnę, że byliśmy wszyscy świadkami psiego romansu 😂

Po tygodniu włóczęgi w rejonach Nowej Anglii ruszyliśmy w drogę powrotną na Florydę. Fiona zostawiła Reksia ze złamanym sercem...psie życie nie jest łatwe. 
Zatrzymaliśmy się jeszcze po drodze do domu w dwóch miastach - Frederick stan Maryland i Charleston stan Południowa Karolina.

Następne rozczarowanie spotkało nas w Charleston. To było dopiero wyzwanie. Tak wiele świetnych miejsc z owocami morza, a my skazani na banicję, bo mamy psa. Też nam odmówiono wejścia na tzw. patio, czyli taras...a tylko dlatego, że trzeba było przejsć przez restaurację w środku. Odebrałem to jakbym miał co najmniej bizona, który zdewastuje wszystko swoim przejściem. Nie rozumiem, dlaczego takiego małego pieska nie można przenieść na rękach. To zabrałoby tylko minutę lub mniej. Nasz pies jest zdrowy, posiada kartę szczepień...covidem na pewno nikogo by nie zraziła. 
Gdybym miał wrzeszczące i plujące dziecko, to nie stało by to na przeszkodzie, bo gatunek ludzki nie roznosi zarazków. Nie miałem zamiaru urazić rodziców małych dzieci, chciałem tylko użyć porównania. Mój pies to w sumie jak moje dziecko. Gdy jeszcze mieszkałem w Polsce, zawsze mieliśmy pieska i kotka. Moja mama zawsze mi powtarzała, że to są członkowie rodziny. 



Tutaj w USA jest trudno ze zwierzakiem. Kompletnym absurdem dla mnie jest to, że są dostępne spa dla psów, specjalne sklepy... a z tej drugiej, bardziej realnej strony nigdzie nie wolno zabrać czworonożnego przyjaciela. Mamy tutaj osiedla dla osób starszych tzw. 55+ i tam jest kompletny zakaz posiadania psa. Czy naprawdę tragedią byłoby, gdyba samotna babcia czy dziadek mieli zwierzątko ??? Wiele osiedli ma zakazy zwierząt, brudasy z gatunku homo sapiens są wszędzie mile widziane. 

Dodam jeszcze do tego, że w licznych miejscach przy plaży, psa nie można zabrać na spacer po chodniku, tak własnie NAWET NA CHODNIKU!!! To wszystko jest takie zakłamane... jak polityka. Absurd goni drugi absurd. 

Teraz sam zadaje sobie pytanie, czy w przyszłości chcę dać dom następnemu pieskowi...raczej nie, bowiem jestem zmęczony ciągłą nagonką i zakazami.
Mogłbym jeszcze pisać i podawać więcej przykładów, ale chyba starczy. Masę rzeczy pominąłem, podałem najbardziej irytujące mnie sceny. 

Chętnie i szczegółowo za to odpowiem na wasze pytania.
Jestem ciekawy jak to wygląda u Was? 

Nicholas


Ps. Zapraszam do mojej galerii - CLICK BY NICK


Zapraszam też na:
...........................................................................


DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ. ㋡ / THANK YOU FOR YOUR COMMENTS. ㋡
KOMENTARZ POJAWI SIĘ PO ZATWIERDZENIU PRZEZ WŁAŚCICIELA BLOGA. /ALL COMMENTS WILL APPEAR AFTER APPROVAL BY THE BLOG OWNER.
WSZYSTKIE KOMENTARZE ZAWIERAJĄCE LINKI (DO BLOGÓW, SKLEPÓW ITP.) NIE BĘDĄ UDOSTĘPNIANE NA BLOGU.

COMMENTS CONTAINING ALL LINKS (TO BLOGS, SHOPS ETC.) WILL NOT BE SHARED TO BLOG.😘

10 komentarzy:

Dorota pisze...

Serdecznie współczuję problemów jak i głupoty tubylców. Nie rozumiem, dlaczego robią takie problemy, co im zwierzak przeszkadza. Też bym miała obawy przed przyjęciem kolejnego pieska.

Anonimowy pisze...

Hej. A w Polsce robi sie wlasnie dokladnie odwrotnie. Nie ma problemu, by zjesc cos majac psa. Czasem tylko na zewnatrz, ale bardzo czesto w środku. Psiak dostaje miske z woda i jest super. Parki narodowe i rezerwaty sa niedostepne dla psow, ale to zrozumiale. Plaze, gory, łąki , lasy. Wszedzie mozna z psem. Na jachcie trzeba doplacic, ale problemu nie ma. Przy zamawianiu pokoju czy domku trzeba dopytac,zazwyczaj za darmo lub za oplata, ale z psem mozna. Generalnie majac 2 male psy nie odczuwam ograniczen. Ale tez nie pcham sie tam, gdzie nie wolno i tam, gdzie tlumy.

Pozdrawiam serdecznie
AgulaW

Life in America pisze...

AgulaW ....Ameryka schodzi na psy, choć na Florydzie jest wszystko ok. W naszym obrębie jest lepiej z pieskami.
Super, że w Polsce jest o wiele lepiej i można zabrać swojego pupila w wiele miejsc.
Pozdrawiam serdecznie i uczochrania dla Maszy Axela. ;-)

Anonimowy pisze...

Buziaki dla księżnej Fiony:) Żeby jeszcze ludzie sprzątali po swoich psach to byloby cudnie
AgulaW

Life in America pisze...

AgulaW ....walczymy o to na naszym osiedlu. ;-)

Anonimowy pisze...

Co za bzdury. Od 16 lat podrozujemy po Ameryce z psem. Bywamy w hotelach, w restauracjach, latamy samlotem. Poza jednym miejscem w Pensylwani(nie sprawdzonym przez nas wczesniej) nigdzie nie stwarzano nam problemow. Podrozujac z pswm, sprawdza sie wszystko przed podroza a nie w trakcje. Oczywiscie w restauracjach zawsze korzystamy z patio. Psu zawsze proponuja miske z woda. W hotelach czesto w pokoju jest cos dla psa, mala zabawka z nazwa hotelu, torebka z psimi przysmakami. Podrozujac z psem trzeba mu te podroz ulatwic, zabierajac jego ulubione zabawki, przysmaki czy nawet jego lozko. Nie tylko my podrozujemy z psem, sportkamy wielu ludzi ktorzy podrozuja ze swoimi pupilami, nigdy nikt nie narzekal. Jesli chodzi o plaze, to sa plaze dlapsow lub dzikie plaze gdzie nikt nie zabrania przychodzic z psem. wiem, bo mieszkam na Florydzie. Nastepnym razemn moze warto skorzystac ze strony https://www.bringfido.com/

Life in America pisze...

Anonimowy .....to nie bzdury tylko tak nam się trafiło w miejscach, których byliśmy.
Nic nie pisaliśmy o hotelach. Tam było wszystko ok
Widocznie masz więcej szcześcia do ludzi.

Na palaży koło nas Pompano Beach, Deerfield Beach, Hollywood beach nie wolno z pasmi absolutnie. Jedynie w Boca Raton można w porze ranne i koło 5pm ale trzeba mieć zapłacony permit.
Tak więc nie wszędzie jest tak super jak piszesz. ;-)

nicholas pisze...

Anonimowy...dzikie plaże na Florydzie, gdzie można zabierać psy...hmmm, chyba mieszkasz na północy Florydy...południe Florydy nie oferuje takich luksusów dla psów. Na przyszłość polecam się dowiedzieć faktów, a potem pisać, gdyż bzdury to Ty piszesz...a mnie się musiało przyśnić, że nie mogliśmy z psem zjeść obiadu na zewnątrz. Co do hoteli, to nic nie wspomniałem negatywnego na ich temat, więc zachęcam do uważnego czytania. Dziękuję za link, skorzystam...ale dalej nie będę mógł zabrać psa na spacer przy plaży w Deerfield Beach i Pompano Beach...tam nawet nie można spacerować z psem na deptaku przy plaży.

Anonimowy pisze...

Zalatwcie sobie papiery na Fione, ze jest to wasz emotional support dog, to wtedy wszedzie z nia wejdziecie.

Life in America pisze...

Anonimowy ....Wiem o tym, ale papiery na Emotional og już nie wystarczą. Ludzie zaczeli to wykorzystywać. Teraz tylko service dog - wytrenowany ma szansę na to żeby wszędzie być. ;-)